piątek, 26 października 2012

I dalej czekamy...

Jesteśmy już w domu i czekamy :(  .Czekamy co orzekną lekarze na "kominku". Nawet do końca nie wiadomo kiedy się on odbędzie czy w poniedziałek czy w środę... Być może ponownie będziemy musieli udać się do Warszawy aby obejrzał Biankę ten kto jej jeszcze nie widział.  Trudno wolę jeździć w tą i z powrotem te 200 km niż tkwić w szpitalu wśród tych wszystkich zarazków, zapaleń płuc, rota wirusów i osp wietrznych... Tak, tak na "nasz" oddział przyjmują wszystkie dzieci i te z biegunką i te po poważnych operacjach serduszka... Taka polityka... Więc czekamy.
W listopadzie ponownie wybieramy się do Krakowa na spotkanie z Profesorem Malcem. Czasem już sama nie wiem co robić i kogo prosić jeszcze o pomoc :(  Byliśmy, rozmawialiśmy bądź pisaliśmy już chyba wszędzie gdzie się dało i gdzie nie dało się tak łatwo i z każdej strony słyszymy to samo, że nic nie można zrobić, że nie ma lekarstwa, że każde leczenie operacyjne jest jednym wielkim, ekstremalnie niebezpiecznym, eksperymentem a szansę na poprawę po takim zabiegu są znikome a rokowania są gorzej niż złe. Że "siedzimy na bombie" , która nie wiadomo kiedy wybuchnie...
 Nie macie pojęcia jak to jest sprawdzać w nocy po kilka razy czy dziecko na pewno oddycha...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz